OPINIE MOTO.PL: RANGE ROVER VELAR D300. ZMARSZCZEK NIE WIDAć. SPRAWDZAMY MOCNEGO DIESLA

W zeszłym roku przeszedł delikatny lifting, a jego debiut przypada na 2017. To jeden z najładniejszych Rangów ostatnich lat. Udany projekt, brytyjskie korzenie i mocny diesel. Do tego solidna cena. Taka mieszanka nie przekłada się na spektakularne wyniki sprzedaży, ale trudno obok tego modelu przejść obojętnie.

Ciekawostką jest fakt, że Jaguar F-Pace korzysta z tej samej architektury. Oba modele mają jednak odmienne charakterystyki. W Velarze czuć mocniejszego ducha premium. Auto przyciąga uwagę i daje sporo radości podczas codziennej eksploatacji. Znajduje się też na pograniczu klasy średniej i wyższej. Ma 479,5 cm długości, co może zwiastować sporo przestrzeni w kabinie, choć wcale nie musi. Do tego dochodzi szerokość na poziomie 204 cm i rozstaw osi 287,5 cm. Jeśli doliczymy do tej układanki prześwit rzędu 21,3 cm, spodziewajmy się niezłej dzielności w terenie. Dorzucając pneumatyczne zawieszenie, maksymalna odległość od podłoża to imponujące 25 cm.

Zobacz wideo Pościg za kradzionym Range Roverem w Białymstoku

Z drugiej strony, natura Velara to bulwary. To tam błyszczy. Zwłaszcza jeśli pokryjemy go jednym z nietuzinkowych lakierów. Zwykłe, metaliczne, kosztują 5 tysięcy zł. Te z metką premium wymagają wysupłania z portfela dwa razy więcej. Sporo, ale to dopiero przedsmak zabawy. Kolory z wykończeniem Gloss zostały wycenione na niespełna 30 tysięcy, a satynowe na 46 tys. złotych. Paleta jest godna rywali z Niemiec, choć tutaj ceny są nieco wyższe. Taki urok brytyjskiej awangardy.

Lista opcji w Velarze sprawia, że możemy stworzyć jedyny w swoim rodzaju egzemplarz. Przebrnięcie przez katalog wymaga cierpliwości i samozaparcia. Felgi w standardzie mają 19 cali, ale te o trzy cale większe wyglądają lepiej, ograniczają trochę komfort, za to uszczuplą portfel nawet o 22 tysiące zł. Opcją wartą grzechu są natomiast adaptacyjne reflektory Pixel LED – 7700 zł.

Benzyna, diesel lub hybryda

Gama napędowa Velara nie jest przesadnie szeroka, ale w zupełności wystarczająca. Z palety wypadła 2-litrowa benzyna o mocy 250 KM. Zwolennicy etyliną mogą postawić na 3-litrowe R6 generujące 400 KM i 550 Nm. Wsparcie miękkiej hybrydy otrzymujemy w standardzie. Dla miłośników jazdy na prądzie przygotowano plug-ina z zasięgiem 65 km (WLTP) i podobną mocą. Tylko dla tych, którzy dysponują w domu lub w biurze gniazdkiem.

Klasyka gatunku w tym segmencie to diesel. I tutaj możliwości są dwie. 2-litrowy wariant zapewniający 204 KM i 430 Nm, dla większości okaże się wystarczający. Potwierdzając jednak brytyjski prestiż i zasobność portfela, możemy wybrać jednostkę R6 o pojemności trzech litrów – 300 KM i 650 Nm. Jej kulturę pracy oceniamy wysoko, podobnie jak dynamikę i elastyczność.

D300 pokazuje, że ropniaki sześciocylindrowe mają rację bytu. W autach o masie dwóch ton to optymalne źródło napędu. W każdej chwili gotowe do zrywu, choć zachęcające bardziej do majestatycznego zdobywania kolejnych kilometrów. Pneumatyczne, adaptacyjne zawieszenie Velara ma regulację w zakresie kilkunastu centymetrów i zmienną siłę tłumienia nierówności. W zależności od trybu, nieco się utwardza lub wręcz przeciwnie, zwiększa komfort niwelowania drgań i hałasu. Niezależnie od modułu, mamy do czynienia z wygodnym wozem, zdolnym pokonywać nie tylko długie odcinki autostradowe. Na prostych trasach czuje się dobrze. Nie zważa zanadto na boczne podmuchy wiatru i zużywa akceptowalne porcje paliwa. 9-11 litrów na drogach szybkiego ruchu. W mieście potrzebuje od 10 do 16 l. Tutaj wiele zależy od natężenia i płynności ruchu.

Range Rover Velar D300 fot. Piotr Mokwiński

W spokojnej trasie, bez trudu da się zejść do 7,5 litra i to kwalifikujemy do przyzwoitych rezultatów. Na krętych szosach, Velar trzyma fason, ale nieznacznie wychyla się, gdy przesadzimy z prędkością. Jest wystarczająco pewny, ale nie sportowy, mimo dobrych parametrów. Pierwszą setkę osiąga w 6,5 sekundy i rozpędza się do 230 km/h. Za sterami Brytyjczyka trzeba się natomiast dobrze rozglądać. Zwłaszcza w mieście, gdzie szerokie słupki A utrudniają przegląd pola.

Ma też swoje drugie oblicze, którego mogą mu pozazdrościć konkurencyjne SUV-y z metką premium. To możliwości off-roadowe. Niewiele osób ubrudzi Velara w błocie, ale warto mieć świadomość, że Range Rover potrafi brodzić w wodzie o głębokości niemal 60 centymetrów. Ma też przyzwoite wartości kątów natarcia, zejścia i rampowego – 28,9, 29,5 i 23,5 stopnia.

W sam raz dla czterech osób

Przedział pasażerski brytyjskiego SUV-a urządzono w wysmakowanym stylu. Miejsca jest sporo w obu rzędach. Wygodnie podczas dłuższej trasy. Sytuację poprawia szeroka regulacja elektryczna z pamięcią ustawień oraz wielokonturowy masaż. Wysokie osoby nie będą też przesadnie narzekać w drugim rzędzie. Kanapa zyskała oparcie ze zmiennym kątem. Ten regulujemy elektrycznie, niezależnie dla dwóch stron.

Nieźle w Velarze wypada bagażnik, którego pojemność wynosi 552 l. Dostępu do niego chroni elektrycznie unoszona pokrywa. By ją uruchomić, wystarczy machnąć nogą pod zderzakiem. Po złożeniu trzysegmentowego oparcia, możliwości przewozowe rosną do 1358 litrów.

Kokpit zmontowano z materiałów odpowiedniej próby. To od klienta zależy, czy zdecyduje się na szczotkowane aluminium, skórę, alcantarę lub drewno. Możliwości personalizacyjne są ogromne, a całość nienagannie spasowana. Sporą też rolę w luksusowym klimacie odgrywają nowoczesne ekrany. Zarówno ten centralny, jak i zestaw elektronicznych wskaźników, cechują się wysoką rozdzielczością, nasyceniem kolorów i możliwością dopasowania grafiki do własnych preferencji. Szkoda, że część ikonek jest zbyt mała. Trudno w nie trafić jadąc po wyboistej drodze. Przy okazji liftingu w 2020, zrezygnowało z pokręteł klimatyzacji na rzecz sterowania dotykowego. To znak mody, ale traci na tym ergonomia.

W kwestii dodatków, Range Rover każe sobie sporo dopłacać. Panoramiczne okno dachowe wyceniono na 12 830 zł. Reflektory Pixel LED to wydatek na poziomie 7,7 tysięcy zł. Nieco mniej wydamy na klimę regulowaną w czterech strefach (5310 zł) oraz na podgrzewanie siedzisk drugiego rzędu (2160 zł). Lista gadżetów jest długa i każdy powinien stworzyć sztukę dopasowaną względem potrzeb. Trzeba tylko przygotować się na uszczuplenie domowego budżetu o 30-50 tysięcy złotych.

Range Rover Velar D300 fot. Piotr Mokwiński

Range Rover Velar D300 fot. Piotr Mokwiński

Range Rover Velar nie ma się czego wstydzić na tle rywali

Brytyjczycy zaprezentowali siedem lat temu SUV-a, który do dziś uchodzi za nowoczesny, komfortowy i całkiem praktyczny. Pomogły mu dwa liftingi i aktualizacja bazy napędowej. Dobrze się prowadzi i skutecznie izoluje pasażerów od hałasu z zewnątrz. Z 3-litrowym dieslem zapewnia odpowiednią dynamikę przy rozsądnym zużyciu paliwa. Problem ma z krótkimi odcinkami w mieście, gdzie zapotrzebowanie na olej wyraźnie rośnie.

Jest luksusowy i można go szeroko personalizować. Trzeba tylko przygotować w tym celu sporo gotówki. Wstęp do świata Velara wyceniono na 325 900 zł. To podstawowa wersja z 2-litrowym ropniakiem o mocy 204 KM. Hybryda PHEV jest droższa o 50 tysięcy zł. D300 w bogatszej konfiguracji to już wydatek na poziomie 426 tys. Do tego dokładamy kilka gadżetów i cena niepostrzeżenie przekroczy pół miliona złotych. Więcej od konkurencji, ale brytyjski sznyt wymaga poświęceń i odważnych decyzji. Nam się podoba ta motoryzacyjna układanka. Samochód do testu użyczyło JLR Inchcape Polska. Nikt nie miał wglądu w treść publikacji.

Range Rover Velar D300 fot. Piotr Mokwiński

2024-05-05T08:48:04Z dg43tfdfdgfd